Działamy na zasadach stajni rysunkowej
Podczas dzisiejszego treningu powtorzylismy sobie zmieny nog lotnych i chodow bocznych. i to nei byle jakich, bo w kazdym mozliwym chodzie na rozne sposoby. Trzeba sie troche rozgrzac i pospalac ten zimowy tluszcz ktory narosl z obrzarstwa i grubej siersci. Wjechalismy na odkryty parkur i od razu wiedzialam, ze kon chce sie wybiegac. Byl to moment do podjecia decyzji o przeciwczeniu chodow bocznych. W sumei to tylko powtorzenie, ale ciagle cwiczac njnowszy element troche starszych tez sie przyda, tymbardziej jesli sa do siebie podobne.
W stepie nie bylo zanych trakcji. Typowa rozgrzewka. Jazda po okregu plus jakies slalomy, zapowiadalo sie dosc monotonnie. Ale nie, oczywiscie w najmniej oczekiwanym momencie musza zdarzyc sie najlepsze rzeczy! Jakis wariat przejezdzajac uliczka ostro zachamowal chyba popisujac sie przed mieszkajaca nieopodal kolezanka. Livero z przerazeniem odskoczyl w tyl i z sercem na ramieniu czekal probujac poskladac fakty co dokladnie sie stalo. Uspokoilam go i ruszylismy dalej. Robiac pierwszych kilka kolej bardzo spinal sie w miejscu gdzie poprzednio wystraszyl go przejezdny turysta.
Przeszlismy do klusa w ktorym juz musial skupic sie na jezdzie bardziej nic dotychczas, wiec szybko zapomnial o mrozacym krew w zylach dziewieku i zajal sie treningiem. Kilka okrazen na odstresowanie i zaczynamy robbote. Przejechalismy przez srodek ujezdzalni wzdloz dluzszej sciany, gdzie wykonalismy sobie jazde po skosie do lewego rogu. Nie bylo to jakos bardzo skomplikowane. Nastepnie najazd przez ujezdzalnie rozpoczynalismy w narozniku i stawiajac konia przodem do krotkiej sciany jechalismy poprzekatnej. Nuda, Livero zaczynal sie zanadto rozluzniac. Teraz przyszla pora na lopatke do wewnatrz na jednej scianie, na drugiej dlugiej zad. O, tu juz siwy musial sie wykazac wiekszym skupieniem i precyzja. Dlugo powtarzalismy to cwiczenie, po kilku okrazeniach zmienilismy kierunek jazdy.
Udalismy się na srodek ujezdzalni by tu pobawic sie trawersami. Zaczelismy od trawersu w klusie w prawa strone, czyli ta Livciaka lepsza. W lewa widzialam, ze nei wykonywal zbyt chetnie, jakby sprawdzajac, czy da sie tego jakos uniknac... Ale neistety, dzisiaj nei ma zabawy, jest ciezka pracy moj drogi. Tak wiec trzeba bylo pomeczys sie z trawersami. Chwila odpoczynku w stepie, chociaz nei do konca bylo po czym, bo on suchy i nie zmeczony. Nie chcialam jednak go bardzo obciazac, nie dazymyprzeciez do dobrych wynikow za wszelka cene.
Zagalopowalismy w prawo z czego ogier ucieszyl sie, gdyz w koncu nadazyla sie okazja rozladowania energii. Caly czas byl jednak opanowany i w pelni kontrolowalam jego chody. Pozwolilam sie troche odstresowac po czym z jazdy po okregu znow wrocilismy do chodow bocznych. Rozpoczelismy od jazdy poprzekatnej robiac najazd od poczatku krotkiej sciany. Nastepnie zmiena kierunku i najazdy od dlugiej. Widzialam, ze livero bardzo sie stara i chce wykonac cwiczenie jak najlepiej. Jeszcze kilka powtorzen i damy sobie spokoj.
Stepowanie koncowe bylo jednym wielkim chodem bocznym. Kon zdarzyl sie bardzo dobrze rozgrzac, wiec dokladnie chodzilismy by wysuszyl sie. Chody całkowitym bokiem byly duzo latwiejsze niz na poczatku bo przez jazde uelastycznil sie. Po powrocie do stajni rozebralam konia. Ciagnal bardzo do poidla, ale poczekamy jeszcze troche. Profilaktycznie zadbalam o kopyta bo ostatnio jakies kamyczki przyniosl ze soba nie wiem skad i bylo sporo roboty z wyciaganiem. Jazde uwazam za udaną.
Offline