Działamy na zasadach stajni rysunkowej
Zabrałam z siodlarni kantar i lonżę i podeszłam do boksu Speeda. Uchyliłam drzwi i nawet nie patrząc głębiej wyciągnęłam rękę w czeluść. Poczułam miłe łaskotanie i uśmiechnęłam się.
Weszłam do boksu cała i przypięłam karabińczyk do założonego już jak się okazało kantara. Pogłaskałam chrapy gniadosza i wyciągnęłam go na światło dzienne. Wychodząc, uderzył zadem w ścianę boksu i pokłusował przed siebie, dopóki linka mu to umożliwiła. Zarzucił głową, ale dał się zaciągnąć na lonżownik.
Zabrałam leżący przed ogrodzeniem bat i weszłam na mały teren. Odpięłam ogierowi lonżę i naprowadziłam na ślad. Kłusował posłusznie, co mnie zdziwiło. W boksie był strasznie energiczny, ale o dziwo spokojny. Energia uszła z niego jak powietrze z przebitego szpilką balonu. Gdy najwyraźniej się rozluźnił, pognałam go do galopu. Wykonał polecenie, szybko i zwinnie przerzucając się na wyższy bieg.
Odwróciłam głowę w prawo. Przy granicy lonżownika z małą halą leżały drągi i dwa stojaki na przeszkody.
Zrobiłam kilka kroków w stronę ogrodzenia, a Speed zatrzymał się po drugiej stronie. Robiąc ślad na ziemi przeciągnęłam drągi na ścieżkę. Następnie podeszłam do gniadosza i znowu podpięłam lonżę. Nakazałam mu zakłusować, co zrobił natychmiast. Gdy był już kilka kroków przed przeszkodą, zastrzygł uszami, i z dziką radością przeszedł drągi.
Zrobił kilka okrążeń, po czym znowu go zatrzymałam. Przyciągnęłam stojaki i ułożyłam niskiego krzyżaka. Koń wrócił na ścieżkę, i z wielką gracją przeskoczył przez niego. Po kilku skokach lonża zaczęła mu ciążyć, więc ją odpięłam.
Chyba nie zauważył zmiany, bo przyśpieszył tylko odrobinkę, i skoczył z nadwyżką. Gdy doszliśmy do metrowej stacjonaty, postanowiłam skończyć zajęcia. Zgarnęłam przeszkody i kazałam ogierowi porządnie się występować. Gdy ochłonął, zawróciłam do boksu. Odpięłam lonżę, pogłaskałam o dziwo niespoconą szyję, i wyszłam ze stajni...
by Crunchy
Offline